Siodło II

Siodło- droga przez mękę  dla konia i …..jeźdźca…cz. II.
            Na pierwszym spotkaniu wyciągnęłam do oceny i analizy wszystkie siodła jakie posiadam.   Wiem, że jedno siodło nie będzie pasować na wszystkie konie, bo grzbiety nie są takie same. Jest specjalista – niech doradza.  Trzy siodła od razu zdyskwalifikował  - stare i skóra twarda, nieelastyczna na terlicach – będzie uwierać koński grzbiet. „Wyrzucić?” – pytam. „Może Pani sprzedać za jakieś grosze na allegro.”  Aha! i będę  wiedzieć, że ktoś nieświadomy  kupi  je i w efekcie będzie męczył tym siodłem swego konia. Mam lepszy pomysł - zrobię z nich siedziska huśtawki.
            Oglądamy następnie wszystkie konie. Koza – najtrudniejszy koń do dopasowania siodła: krótka i z zadartym grzbietem. Potrzebne jest na nią siodło bananowe (takich się już nie robi) i krótkie. „Będzie ciężko” – słyszę.  Zorik i pozostali  jego bracia Tino, Zbaraż i Z`Primo, mają zupełnie inne od Kozy grzbiety, ale  podobne do siebie na tyle mocno, że jedno siodło z lekkimi modyfikacjami podkładką powinno pasować.  Dobre, proste , mocne grzbiety – proste zadanie.
Wiem, że powinno się dobrze dopasować siodło dla konia, a potem sprawdzać dopasowania co pół roku i zmieniać – grzbiet konia w pracy się przecież zmienia.  Wiele osób mówi mi  „Oj, tam wymyślasz. Ja jeżdżę na jednym siodle na wszystkich koniach i jest ok.”  Tak może tak jest ale ja nie chcę aby moje konie z powodu bólu, sztywniały, traciły mięśnie itp Sama w końcu też chętnie biegam w wygodnych butach a nie takich które sprawiają mi ból.
Tak, tylko ważne pytanie: skąd kasę wziąć na kilka siodeł i na ich stałe dopasowywanie. Zastanawiam się nad bezterlicówką – elastycznie dopasowuje się do grzbietu konia. Zdania koniarzy  są jednak podzielone  co do tego, czy wystarczająco dobrze rozkładają ciężar jeźdźca. Radzę się moich autorytetów Kuby Gołąba (wiem, że wymienił swoją flotę siodeł na bezterlicowe  już jakiś czas temu i ciekawa jestem jego zdania po  latach doświadczeń) i  Moniki Damec (sama jeździ na bezterlicówce już kilka lat).  Ostatecznie dowiedziałam się, że bezterlicówka TAK , ale markowa, bo te taniutkie nie chronią grzbietu.  Zamawiam do testów bezterlicówkę Barefoota. Dwie jazdy na Kozie i na Zoriku – katastrofa  dla mnie – kompletnie nie mogę się odnaleźć w tym siodle. Usadza mnie do tyłu, tracę równowagę. O niuansach porozumienia z Kozą nie ma mowy. Odsyłam. Na polskim rynku wśród siodeł bezterlicowych nie ma zbyt wiele do wyboru. Na razie wracam do terlic.
  Siodło dla Kozy zupełnie przypadkiem znalazło się szybko.  Biorę je na jazdę wstępną z żelem i oglądam czaprak (w końcu ucieszyłam się z czapraka białego od spodu, na którym pozostają ślady przylegania siodła).  Całkiem nieźle pasuje.  Bez żelu gorzej ale Koza jest zadowolona – chętnie idzie do przodu, obszernym krokiem, jest rozluźniona.  Jest OK. Drobne poprawki i najtrudniejszy koń będzie miał dobre siodło.
Zorikowi dopasowujemy moje nowe siodło  Barnsby. Kocham to siodło – dla mnie jest  idealne. Chcę aby Zorik też miał takie zdanie.  Trzy podejścia i poprawki (poszerzenia łęku, zmiana wypchania) i nadal źle – koń ma dość. Na sam widok  siodła grzebie przednią nogą, tupie zadnimi nogami, kręci się, kołysze głową.  Nauczył się, że siodło znaczy ból :(.  Podczas jazdy pierwsze oznaki bólu pleców u niego  to wyciąganie głowy w przód i  jakby węszenie (unoszenie wargi), sztywnienie.
Kurczę! miało być łatwo.  Nie wiem czy ma tak wrażliwy grzbiet czy dopasowania są po prostu nieudane. Siodlarz drapie się w głowę i podejmuje jeszcze jedną próbę dopasowania, jest wytrwały i nie odpuszcza .
Wszystko to dzieje się bardzo wolno – DRUGI MIESIĄC NIE MAM SIODŁA.  
Wracam do szukania bezterlicówek.